NIE TYLKO W ŁUŻYCKIM GRODZIE – BIKUPIN

Biskupin to miejscowość, która znana w całej Polsce. Znany jest też charakterystyczny widok przedstawiający bramę wjazdową i znajdującą się nad nią strażniczą wieżę. Każdy z nas uczył się przecież w szkole o tym jak w latach 30-tych XX-go wieku odnaleziono tu doskonale zachowane pozostałości całego grodu z epoki łużyckiej. Było to wydarzenie na światową skalę. W odkrycie bardzo szybko wmieszała się polityka. Polacy chcieli udowodnić, że to dowód na pobyt na tych terenach, już w tamtych okresie Słowian, a wspomnę tylko że biskupińska osada istniała pomiędzy VIII i V wiekiem przed naszą erą. Kilka lat po odkryciu grodu wybuchła II-ga wojna światowa i Biskupin zajęli Niemcy. Ci z kolei postanowili pokazać że to gród germański. Tak naprawdę i jedni i drudzy niczego nie udowodnili. Nie wiemy i nigdy nie dowiemy się, kim byli ludzie którzy zbudowali tak okazały  obiekt i w jakim języku mówili. Warto jednak pamiętać, kiedy będziemy rozmawiać z jakimiś archeologami, by kultury łużyckiej nie łączyć ze Słowianami. Można im się w ten sposób bardzo poważnie narazić.

      

Wróćmy jednak do samego grodu i tego co zobaczymy współcześnie odwiedzając Biskupin. Trafimy tu do zajmującego duży teren rezerwatu archeologicznego. Oczywiście najważniejszą jego część stanowi sam gród. Kiedyś położony był na wyspie na jeziorze Biskupińskim, która do dzisiaj zamieniła się w półwysep. Do jego zrekonstruowanej bramy dojdziemy więc “suchą nogą” po drodze zwracając uwagę na wbite ukośnie w ziemię pale. Spełniały funkcje falochronów. Na terenie osady zrekonstruowano dwa domy, w których kiedyś mieszkali ludzie. W okresie funkcjonowania grodu takich domów było tu ponad 100. Całą osada miała charakter obronny, więc otoczona była wałem ziemnym dodatkowo wzmocnionym drewnem. Jego zrekonstruowany fragment również możemy zobaczyć.

Nie tylko jednak sama łużycka osada przyciągnie naszą uwagę. Koniecznie trzeba zajrzeć do obozowiska łowców i zbieraczy. Zobaczymy w nim proste szałasy, w których spali ci ludzie. Nie mogli oni stworzyć bardziej zaawansowanych budowli, ponieważ musieli przemieszczać się za wędrującymi reniferami, na które polowali. Nieopodal osady myśliwych znajduje się już bardzo okazała i solidna budowla. To tak zwany “długi dom”, w którym żyli pierwsi rolnicy. Czy to nie fantastyczna podróż przez pradzieje? No i jest jeszcze do zobaczenia wczesnopiastowska wioska z czasów Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Do większości budowli na terenie rezerwatu wejdziemy, a nawet spotkamy w nich dawnych rzemieślników, którzy mogą poprowadzić dla nas warsztaty albo pokaz swojej pracy. Na mnie największe wrażenie zrobił brązownik. Przypomnę tylko, że brąz to stop miedzi z cyną, a epoką brązu nazywamy ten okres w dziejach g,dy właśnie z tego materiału wytwarzano narzędzia i broń. W składzie brązownika tylko jedna rzecz nie pasowała mi do tutejszych terenów. To wykonana z brązu replika hełmu, który na głowę mógłby śmiało założyć grecki hoplita. Można go tu jak wiele innych przedmiotów kupić, a koszt to jak pamiętam jedyne 3000 zł. Na koniec pobytu w rezerwacie warto zwiedzić budynek muzeum. Oprócz stałych wystaw znajdują się tu też ekspozycje czasowe. W poprzednim roku dużym zainteresowaniem cieszyła się wystawa poświęcona bohaterom znanego komiksu Kajkowi i Kokoszowi. Prawda, że to pomysł idealnie pasujący do tego miejsca.

Pobyt w Biskupinie możemy uatrakcyjnić sobie rejsem po jeziorze statkiem o ciekawej nazwie “Diabeł Wenecki”. Swoją nazwę zawdzięcza on postaci jak najbardziej historycznej Mikołajowi Chwałowicowi. Jako sędzia kaliski zasłynął on z wydawania surowych wyroków. Tym samym zasłużył na swój przydomek. Mówiąc o.Wenecji mam na myśli nie tą we Włoszech, ale miejscowość położoną właśnie niedaleko Biskupina do, której z rezerwatu w ciągu kilkunastu minut dojedziemy wąskotorową kolejką. Będąc w Wenecji możemy też zwiedzić muzeum kolejnictwa i zobaczyć ruiny średniowiecznego zamku.

Kiedy będziemy opuszczać Biskupin warto przejechać przez Marcinkowo. Miniemy wtedy pomnik księcia piastowskiego Leszka Białego. Upamiętnia on jego śmierć w wyniku zamachu podczas zjazdu książąt w 1227 roku. Pomnik wykonany jest z dość nietypowego materiału, bo z betonu. Jest biały, a książę przedstawiony został na nim jako uciekający na koniu jeździec bez ubrania. W jego plecy wbita jest strzała wystrzelona przez ścigających go zabójców. Nagość postaci wynika stąd, że na chwilę przed zamachem książę Leszek zażywał kąpieli w łaźni. Na koniec wspomnę jeszcze o tym, że każdego roku we wrześniu w Biskupinie organizowany jest festyn archeologiczny, na który warto również warto przyjechać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.